Jakiś czas temu na moim blogu poruszałem temat związany z przechowywaniem i zarządzaniem kolekcją zdjęć. Przy okazji zamknięcia rozwoju programu Picasa zdecydowałem się na Lightroom.
Moja przygoda z Lightroom’em trwała przez jakiś czas, ale zawsze czułem się niepewnie, jeżeli chodzi o przechowywanie zdjęć.
O tym, jak pobrać Obraz ISO bezpośrednio z serwerów Microsoftu, oficjalnie, bez ryzyka i zbędnego kombinowania.
Kiedyś, po kupnie komputera z Windosem, pierwszymi krokami w celu jego dostosowania było zainstalowanie przeróżnych śmieci - w tym kodeków, aby było można oglądać na nim filmy w przeróżnych formatach. Były to czasy z przełomu lat 2000-2010 w moim przypadku.
Darmowa aktualizacja do Windows 10 oficjalnie dawno się zakończyła. Do pewnego czasu, była ona nadal możliwa “dla użytkowników technologii pomocniczych” (Assistive Technology Users), jednakże i to zostało zakończone.
Mało kto wie, że Windows 10 można mieć za darmo bez zbędnego kombinowania. Wystarczy mieć legalny klucz do Windows 7, 8 lub 8.1 (lub komputer z zainstalowanym i legalnie aktywowanym Windows 7/8/8.1) i nadal (sprawdzone w maju 2020) można zainstalować (zaktualizować) i aktywować Windows 10 bez przeszkód.
Otóż dysponujemy dwoma metodami.
O ile Windows 10 jest o niebo lepszy od swoich poprzedników, o tyle nęka go cały czas ta sama choroba co poprzednie edycje - problem z aktualizacjami.
Czasami nie chcą się one pobrać, a gdy się pobiorą, podczas instalacji wyrzucają błąd (chociażby 0x8024001e), lub też instalują się w kółko przy każdym uruchomieniu komputera i zawsze wywalają błąd.
Słowem wstępu
Mimo że na co dzień używam Mac’a na komputerze prywatnym, to w celach firmowych nadal króluje Windows - na moim aktualnie Windows 10. Oprócz tego, zawsze mam Windows 10 dostępny w postaci wirtualnej maszyny.
I tak minął rok. Nawet nieco ponad rok jak zamieniłem mojego ostatniego laptopa na MacBook Pro.
Miałem już sporo przygód z rożnym sprzętem i systemami operacyjnymi. Nie raz Windows na tyle mnie wkurzył ze postanowiłem na stałe przesiąść się na alternatywę na która było mnie wówczas stać, czyli Ubuntu.
Słowem wstępu:
Rozpoczynając przesiadkę z Windows na Mac OS, większość użytkowników jest świadoma jednego faktu. Wydając znaczącą sumę na komputer to nie wszystko. Ekosystem Apple opiera się na typowej teorii popytu i podaży, w związku z tym, należy być nastawionym na dodatkowe wydatki.
No i stało się. Nie tak dawno temu chciałem wziąć się za przeinstalowanie systemu (Windows) na komputerze mojej drugiej połówki. Zostawiłem to sobie na weekend, aby zrobić to w wolnej chwili. Z każdą chwilą, gdy spoglądałem w kierunku laptopa wiedziałem co mnie czeka, ile przeinstalowywania, ustawiania itp. I tak minął weekend i nic nie zrobiłem.
Z dniem 31.03.2014, w którym to zacząłem na poważnie myśleć nad przejściem na Mac’a i porzucenie Windows wraz z Ubuntu, dzisiejsza decyzja o zamknięciu Ubuntu One - usługi chmurowej od Canonical wprawiła mnie w nie lada osłupienie. Wpierw pomyślałem, ze jest to spóźniony żart prima aprylisowy, ale po zweryfikowaniu tego na stronie głównej Canonical, sytuacja się potwierdziła, a dla mnie zabrzmiało to jak pierwszy gwóźdź do trumny tej firmy i całego systemu od Canonical.