Yep, nowy gracz na rynku wyszukiwarek internetowych

Możemy mówić, co chcemy, ale na rynku wyszukiwarek internetowych króluje Google. Za nim, daleko z tyłu jest Bing, a reszta tylko może pozazdrościć.

Spora część wyszukiwarek, które postulują ochronie naszej prywatności, tak naprawdę używa silników innych usługodawców (w tym właśnie Google i Bing).

Tak jak DuckDuckGo, który używa wyników wyszukiwania z Bing, został ostatnio skrytykowany1 o zezwalanie na śledzenie użytkowników przez trackery od Microsoftu, wrzucając je na swoją białą listę.

Google, jak wiadomo, żyje z tego, co wyszukujemy. Dzięki informacji, którą wprowadzamy do ich wyszukiwarki, mają oni dostęp do niebywałej ilości danych, które później mogą wykorzystać do serwowania reklam. W końcu Google (Alphabet) to firma reklamowa, więc nie mylmy ich z wyszukiwarką czy pocztą Gmail. Te są usługami, które pozwalają im w szerszy sposób gromadzić dobrowolnie dane o nas samych.

Innym niszowym graczem na rynku jest wyszukiwarka Brave2. Jeżeli miałeś styczność z przeglądarką Brave, to wiesz, że oferują oni niezależną wyszukiwarkę bazującą na technologi, którą kupili jakiś czas temu od innej firmy.

O ile Brave obecnie jest niszową wyszukiwarką, to jej twórcy już oznajmili, że jak tylko będzie to możliwe, to będą serwowali, w jej darmowej wersji, reklamy. Na bazie czego te reklamy będą? Na bazie tego, co wyszukujemy. Podobnie jak ma to miejsce w DuckDuckGo.

Mógłbym rozpisywać się o innych niszowych rozwiązaniach takich jak chociażby Ecosia, jednakże chciałbym przywołać nowego gracza na rynku.

Tak jak silnik wyszukiwarki Google wykorzystuje w swoim rejestrze strony dodane do Google Search Console, Bing wykorzystuje swoją wersję w postaci Bing Webmaster Tools.

Te dwa darmowe narzędzia są wręcz czymś, co każda osoba posiadająca stronę internetową powinna używać, jeżeli chce zaistnieć w wyszukiwarkach “szybciej”, a niżeli gdy ich boty ją wykryją (o ile w ogóle wykryją).

Oprócz powyższych dwóch narzędzi od Google i Microsoftu, właściciele stron internetowych posiadają do dyspozycji bardzo przydatne narzędzie w postaci Ahrefs.

Ahrefs używam przede wszystkim do śledzenia błędów na stronach. Oprócz tego, w darmowej wersji Ahrefs oferuje znacznie więcej a niżeli narzędzie od Google i Microsoftu razem wzięte. Ustawiając harmonogram, który skanuje moje strony co tydzień, mogę szybciej interweniować, gdy coś nie działa tak, jak trzeba. Dodatkowo otrzymuję nieco więcej informacji odnośnie mojej strony oraz stron, dzięki którym ludzie trafiają do mnie.

Ahref oferując swój darmowy plan, zbiera niebagatelną liczbę informacji odnośnie naszej strony internetowej. Dzięki temu jest w stanie zbudować indeks, który może zaoferować alternatywę dla wyszukiwarkę od Google czy też Microsoftu.

I tak, w bardzo wczesnej (jak sami zaznaczają) fazie beta, zaprezentowali światu coś nowego. Mianowicie, powstała wyszukiwarka Yep.

Firma stojąca za Ahrefs zainwestowała3 nie lada pieniądze w stworzenie, jak sami zaznaczają, “przyjaznej dla twórców” wyszukiwarki internetowej.

Celem wyszukiwarki, w momencie, gdy wystartuje jako “finalny” produkt ma być dzielenie się przychodami z reklam z twórcami w proporcji 90/10 (90% otrzymuje twórca, 10% zabierają oni w ramach prowizji) jak można przeczytać4 na ich stronie.

Nie jest obecnie wiadome, jak to wszystko ma działać i kto tak naprawdę będzie klasyfikowany jako twórca i będzie zarabiał “kokosy”.

Jak możemy wyczytać, twórcy tacy jak Wikipedia, ze swojej (“naszej”) twórczości zarobiliby niemałą sumę pieniędzy. W sumie to by miało jakiś sens, gdyż to właśnie my tworzymy Wikipedię, a jednak osoby stojące za nią muszą zmagać się z brakiem środków pieniężnych na dalszy rozwój (infrastrukturę), prosząc, co jakiś czas, ludzi (nas) o pomoc.

“Wikipedia would probably earn a few billion dollars a year from its content.”

Celem Yep ma być promowanie treści (zawartości) “wysokiej jakości”.

“Simply put, the Yep business model encourages high-value content.”

To właśnie twórcy tego, co jest pożądane przez użytkowników, zyskają najwięcej, a nie ci, co pozycjonują się w internecie tylko po to, aby nabijać nie lada kasę z reklam, dostarczając bardzo mało lub też nic w zamian.

Jest to dla mnie o tyle interesujące, gdyż tworząc moją stronę i publikując moje wpisy, w pierwszej kolejności chcę podzielić się z innymi czymś, czego próżno znaleźć w internecie (i to za darmo).

Jeżeli zawartość mojej strony zostałaby doceniona w Yep i dałaby mi zarobić co nieco bez konieczności zalewania użytkowników reklamami (zauważ, że moja strona nie serwuje żadnych reklam) to jestem za. Wszelkiego rodzaju docenienie mojej twórczości jest dla mnie motywacją do dalszego jej tworzenia i dzielenia się z innymi.

W wolnej chwili przyjrzałem się wynikom wyszukiwania Yep z punktu widzenia biznesowego.

Ahrefs używam przede wszystkim do prywatnych stron internetowych. Dodatkowo monitoruje dwie większe strony firmowe. Analizując te oto strony, Yep dysponuje już bogatym zapleczem, jeżeli chodzi o ilość zebranych informacji, w tym porządnych słów kluczowych wyszukiwanych przez użytkowników w internecie. Dzięki temu już teraz mogą oni zaprezentować światu alternatywną wyszukiwarkę internetową.

W ramach zabawy wykonałem kilka wyszukań kluczowych słów, dzięki którym, firma, dla której pracuję, zyskuje znaczącą liczbę odwiedzających z Google i Bing.

Co ciekawe, oprócz tego, że mój pracodawca znalazł się na pierwszym miejscu w wynikach wyszukania (co mnie wcale nie dziwi), to ze świecą można szukać naszych konkurentów.

Osobiście wiem, że nasi konkurenci nie są tak bardzo rozwinięci w aspekcie SEO, przez co mogłem zauważyć ich brak (obecności) w czołowych wynikach wyszukania Yep. Bardzo prawdopodobne, że żadna z tych stron nie jest dodana na stronie Ahrefs przez co AhrefsBot nie przykłada większego wagi do indeksowania ich zawartości.

Nie znaczy to jednak, że oni w Yep nie istnieją. Wyszukując ich bezpośrednio po nazwie firmy, znajdziemy to, co normalnie dostępne jest w Google bez najmniejszego problemu. Ich pozycjonowanie w wynikach wyszukania jest jednak pozbawione tego, co inni oferują.

Mimo tego, że wszystko koncentrują się na pozycjonowaniu w Google, gdyż to przynosi im największy “zysk” (w ilości użytkowników odwiedzających stronę), to warto rozważać inne dostępne opcje.

O ile DuckDuckGo jest swojego rodzaju alternatywą, to indeks Bing i wyniki wyszukiwania są bardzo często ubogie i łatwe do manipulacji, w tym zalewania użytkownika spamowymi stronami internetowymi, co bardzo wkurza. Nie bez powodu próbując przejść na stałe do wyszukiwarki DuckDuckGo, pozostałem na co dzień przy Google, gdyż łatwiej i szybciej jest mi znaleźć to, czego szukam.

Yep mnie zainteresował nie tylko ze względu na Ahrefs, którego aktywnie używam, ale również ze względu na osoby, które stoją za tą firmą.

Interesująca okazała się postawa twórcy oraz CEO Ahrefs Dmytro Gerasymenko w związku z wojną Rosyjsko-Ukraińską.

Odwiedzając Dmytro Gerasymenko (@botsbreeder) na Twitter możemy przeczytać kilka interesujących wpisów z ripostą oraz zgrzytem pomiędzy Semrush.

O tym, jak Dmytro odpowiedział jasno na stanowisko Semrush…

To clarify, what you refer to as “events in Ukraine” is actually “Russian aggression against Ukraine".

…że to, co dzieje się na Ukrainie to nie “wydarzene na Ukrainie” a perfidna “agresja Rosyjska na Ukrainę” upewniło mnie, że jeżeli mam zaufać komuś (Semrush czy Ahrefs), to wybiorę tego, kto wspiera pokój (Ahrefs), a nie tego, kto pompuje kasę w wojenną machinę rosyjską (Semrush).

W całym tym bagnie wojny na Ukrainie, oprócz samych Ukraińców, cierpią również ci, którzy są Rosjanami, ale jednocześnie nie popierają tego, co “ich” kraj robi na świecie.

Nie wybieramy niestety tego, gdzie się urodziliśmy i jakie mamy obywatelstwo. To, że jesteśmy Rosjanami, nie znaczy, że wpieramy terror szerzony przez Rosyjskie władze.

Sam Dmytro zaznacza, że drużyna Ahrefs składa się również z Rosjan. On sam, jako dumny Ukrainiec rozumie, że nie wszyscy z nich popierają to, co się obecnie dzieje i to nie ich wina, że Rosyjska władza wybrała wojnę, a nie pokój.

“We have many Russian teammates at Ahrefs ourselves. I understand that not everyone supports these actions.”

W międzyczasie pamiętajmy jednak, że pokój jest ważniejszy od wojny.

Peace for Ukraine #StandWithUkraine #PeaceNotWar

Osobiście będę ochoczo przyglądał się dalszemu rozwojowi Yep.

Co ciekawe, pomysł na wyszukiwarkę internetową (obecnie zwaną Yep) zorientowaną na anonimowości (?) oraz dzielenia się zyskami z twórcami nie jest nowy. W marcu 2019 roku pierwsze informacje, ze strony Dmytro5, obiegły internet, a już teraz, w 2022, możemy sami spróbować jak działa Yep.

Komentarze
Kategorie