Lepiej późno niż wcale, tak to się zwie. Microsoft zaczyna uzupełniać braki w rzeszy oprogramowania, które stają się niezbędnym narzędziem w codziennej pracy.
Windows stał się o niebo stabilniejszy. Nikt już nie krzyczy o konieczności przeinstalowania systemu raz na pół roku jak nie częściej. Staliśmy się bezpieczniejsi, gdy Windows Defender dorównał przodującym antywirusom, a przeglądarka Microsoft Edge stała się wbudowaną alternatywą dla Google Chrome.
Samemu systemowi jednak co nieco brakowało.
Piekło zamarzło po raz kolejny.
Przez lata byłem użytkownikiem Avast na komputerach z Windowsem i to rozwiązanie spisywało się wyśmienicie. Nie napotkałem się z żadną infekcją, jak również ochroniło mnie to przed kilkoma napotkanymi zagrożeniami.
O ile Windows 10 jest o niebo lepszy od swoich poprzedników, o tyle nęka go cały czas ta sama choroba co poprzednie edycje - problem z aktualizacjami.
Czasami nie chcą się one pobrać, a gdy się pobiorą, podczas instalacji wyrzucają błąd (chociażby 0x8024001e), lub też instalują się w kółko przy każdym uruchomieniu komputera i zawsze wywalają błąd.