Jakiś czas temu na moim blogu poruszałem temat związany z przechowywaniem i zarządzaniem kolekcją zdjęć. Przy okazji zamknięcia rozwoju programu Picasa zdecydowałem się na Lightroom.
Moja przygoda z Lightroom’em trwała przez jakiś czas, ale zawsze czułem się niepewnie, jeżeli chodzi o przechowywanie zdjęć.
Każdy użytkownik Windowsa od czasu do czasu musi zrobić porządek na swoim komputerze w celu pozbycia się śmieci pozostawionych chociażby przez przeglądarkę internetowa lub też przeróżne programy.
W przypadku użytkowników komputerów z nadgryzionym jabłkiem jest podobnie. Mac nie jest wcale aż tak inny od komputerów z innym systemem operacyjnym.
Kiedyś, po kupnie komputera z Windosem, pierwszymi krokami w celu jego dostosowania było zainstalowanie przeróżnych śmieci - w tym kodeków, aby było można oglądać na nim filmy w przeróżnych formatach. Były to czasy z przełomu lat 2000-2010 w moim przypadku.
macOS, tak jak Windows, nie ogranicza się do instalacji aplikacji tylko z App Store (Windows Store w Windows). O ile App Store jest pierwszym źródłem poszukiwania programów dla naszego komputera, niektóre programy dostępne są do pobrania tylko ze strony ich twórców (lub też z GitHub), w sposób tradycyjny jako plik .dmg.
I tak prawie 3 lata minęły od kiedy macOS i komputer z nadgryzionym jabłkiem jest ze mną. Po trzech latach mogę śmiało powiedzieć że moja decyzja była słuszna i nie żałuje jej na żadnym kroku.
Ostatnio napotkałem ciekawy problem. Otóż zainstalowałem aplikację, którą po chwili usunąłem przy użyciu AppCleaner (przy okazji polecam). Po jakimś czasie, gdy zajrzałem do Launchpad’a (a nie zaglądam tam zbyt często) zauważyłem, że mimo tego, że aplikacji już nie ma, wisi tam ikona ze znakiem zapytania.
Moja strona używa ciasteczka 🍪. Aby dowiedzieć się więcej przeczytaj: Polityka Cookies.