Ocet dobry na... YouTube

O tym, jak po kilku latach unikania ponownie wróciłem do oglądania YouTube, dzięki prostemu środkowi czyszczącemu, jakim jest ocet.
Zawartość

Od kilku lat unikam YouTube jak diabeł święconej wody.

Agresywny model reklamowy YouTube i Google sprawił, że jak tylko chciałem coś zobaczyć na ich stronie, to krew mnie zalewała.

Nie dosyć, że każdy materiał filmowy poprzedzany był reklamami, które czasami trwały dłużej a niżeli moje zaangażowanie w jego obejrzenie, to w trakcie jego oglądania jest ich jeszcze więcej.

Co najgorsze, gdy szybko potrzebuje sprawdzić, czy dany filmik jest wart uwagi, przeskakuje go co kilka sekund, a tu… reklama!

Nie dosyć, że musiałem obejrzeć reklamy na początku, to przy drugim lub trzecim przeskoku (nie oglądając więcej niż 10 sekund) znowu rozproszenie! Lekka przesada. Idzie się wkurzyć do czerwoności, gdyż nie wiem, o czym jest film, a już nie mam ochoty na jego obejrzenie. W rezultacie zapominam nawet co miałem zobaczyć i wychodzę ze strony.

Przez to wolę poszukać czegoś na stronach, które opisują to, co prezentują w postaci materiału audio wizualnego.

Z tego też względu nie lubię też stron, które polegają tylko na materiałach filmowych lub podcastach, gdyż osobiście wolę coś przeczytać a niżeli obejrzeć.

Pod pewnym względem rozumiem, że YouTube oraz jego twórcy zarabiają nie małe pieniądze, na tym co tworzą, ale jest pewna granica absurdu. Tę granicę YouTube przekroczył do tego stopnia, że nie dało się tego strawić.

Wszechobecna nagonka i promowanie płatnego YouTube Premium wcale w tym nie pomagało. Nie jestem uzależniony od YouTube do tego stopnia abym musiał za niego płacić.

Tak jak ograniczyłem moją interakcję na Facebook na rzecz Twitter (wszystko poprzez śmieci, które tam zaczęły się pojawiać), tak też wolałem zrezygnować z YouTube. Nasze życie i sytuacja na świecie wystarczająco potrafią podnieść ciśnienie i nie zamierzam rzucać mięsem tylko dlatego, że YouTube mnie wkurwia.

Niestety, niektórzy twórcy, którymi się interesuję operują tylko w formie audio wizualnej, przez co ciężko znaleźć alternatywę.

A gdyby tak znaleźć jakiś złoty środek na tę bolączkę?

Niestety, wszelkie AdBlockery nie chcą “wkurzyć” Google i nie robią tego, co powinny.

Na szczęście, w “dziale środków czyszczących” znalazłem “spray”, który po “spryskaniu ekranu” pozwoli na wyczyszczenie YouTube ze wszelkich śmieci. Ten spray zawiera ocet (ang. Vinegar), który jest uniwersalnym środkiem czyszczącym stosowanym od wieków.

Nie jest on może on aż tak skuteczny, jak Dentol, ale robi to, o co się go prosi.

Ten “ocet” przywędrował do nas z krainy dinozaurów dzięki Zhenyi Tan.

A teraz na poważnie.

Vinegar

Vinegar Icon

Zhenyi Tan stworzył aplikację, dzięki której mogłem ponownie wrócić do oglądania filmów na YouTube.

Aplikacja ta zwie się Vinegar i dostępna jest na platformy z nadgryzionym jabłkiem (Apple).

Jej zadaniem jest podmienienie odtwarzacza YouTube przez minimalny, obsługiwany natywnie przez dany system operacyjny i przeglądarkę (iOS, iPadOS czy macOS) odtwarzacz serwowany z HTML przy pomocy tagu <video>.

Vinegar screenshot Source: andadinosaur.com/launch-vinegar

Tak naprawdę ciężko tą “aplikację” nazwać aplikacją, gdyż jest ona rozszerzeniem do systemu, ingerująca się z natywną przeglądarką, w tym przypadku Safari.

W momencie uruchomienia filmiku na YouTube zauważymy, że odtwarzacz przypomina ten, do którego przyzwyczajeni jesteśmy podczas oglądania, chociażby eventów z Apple.

Dzięki niej zyskujemy możliwość zmiany jakości filmu (tak jak jest to natywnie w aplikacji YouTube), ale również wyłączenie obrazu i pozostawienie tylko dźwięku (Audio). Dzięki czemu, możemy zablokować nasz telefon, a dźwięk nadal będzie grał w tle poprzez natywny odtwarzacz w systemie.

Dodatkowo możemy oglądać materiał w osobnym oknie, bez konieczności płacenia za tą “wygodę”, przy robieniu innych rzeczy na naszym urządzeniu.

Ostatnio “obejrzałem” (słuchałem) MKBHD Smartphone Awards 2021!, podczas gdy mój telefon podłączony był w samochodzie do CarPlay.

Najważniejsze jest to, że nie mam reklam. Ani na początku, ani w trakcie! Zero, nil, nada!

Niektóre osoby się wkurzą, a z czasem, gdy aplikacja stanie się bardziej popularna Google będzie próbowało dokonać zmian w ich odtwarzaczu, aby ograniczyć jej działanie.

Na szczęście, nie będzie to tak łatwe, jak się wydaje.

Od lat mamy do dyspozycji VLC, w którym możemy odtwarzać (streamować) filmiki z YouTube bez reklam.

Aplikacja Vinegar nie ingeruje w natywną aplikację YouTube. Wszelkie odnośniki, które otwieramy z przeróżnych stron internetowych, nadal będą do niej przekierowywane. Rozwiązaniem na to jest usunięcie oficjalnej aplikacji YouTube. Po spróbowaniu Vinegar zrobiłem to bez większego zawahania i (póki rozszerzenie działa) nie zamierzam do niej wracać.

Za Vinegar przyjdzie nam jednak zapłacić. Na szczęście, nie są to nie wiadomo jak duże pieniądze.

Aplikacja kosztuje $1.99 (lub £1.79 w UK).

Opłata jest jednorazowa i pozwala na instalację aplikacji na wszelkich urządzeniach (iOS, iPadOS, macOS) w ramach jednego konta Apple. Co więcej, jeżeli mamy utworzoną rodzinę i włączone dzielenie aplikacji (Family Sharing), to wszyscy uczestnicy mogą ją zainstalować z naszej sekcji zakupionych aplikacji (Purchased) bez konieczności ponownego płacenia!

Przy pięciu członkach rodziny i multum urządzeń, jednorazowa inwestycja w aplikację jest naprawdę udanym zakupem!

Oprócz aplikacji Vinegar Zhenyi Tan tworzy inne, godne polecenia aplikacje takie jak Baking Soda, której zadanie jest podmiana odtwarzaczy na innych stronach w internecie, nie tylko YouTube.

Baking Soda kosztuje tyle, co Vinegar ($1.99 lub £1.79 w UK), jednakże, gdy zakupiliśmy już Vinegar, możemy “dokupić” Baking Soda za jedyne $0.99 (lub ££0.70 w UK) w tak zwanym “bundle”.

Obie aplikacje zakupione razem kosztować nas będą $2.99 (lub £2.49 w UK).

ps. Vinegar działa również z materiałami z YouTube wstawionymi na innych stronach internetowych.

Uwaga na podróbki

Niejaki Anton Shcherbach postanowił być cwany i ukradł kod z aplikacji Vinegar i wypuścił klon w AppStore o nazwie Tube Cleaner.

Ze strony znalezionej na Facebook wynika, że powyższa osoba pochodzi z Białorusi a obecnie mieszka w Warszawie, jednakże ostatni publiczny wpis wprowadzony został w 2016 roku.

Zhenyi Tan opisał to na jego stronie Someone Stole Vinegar’s Code oraz zgłosił sprawę do Apple. Jednakże, znając życie nie wiele to zmieni.

Ciekawe, czy inne aplikacje od niejakiego Anton Shcherbach w AppStore też nie są kradzione!

Co “wydawać by się mogło”, to fakt, że Tube Cleaner jest, póki co darmowy (w porównaniu do Vinegar za którego musimy zapłacić). Ale uwzględniając to, że aplikacja bazuje na skradzionym kodzie, (póki co nie łamie żadnych zasad z AppStore), to z czasem może się to zmienić.

To, że Zhenyi Tan wziął pod uwagę naszą prywatność, nie można powiedzieć o “firmie krzak” jaką jest wyżej wymieniona osoba.

Osoby, które skuszą się na darmową aplikację, mogą z czasem odkryć, że rozszerzenie, oprócz robić to, co powinno, szpieguje nas w tle, wykradając dane odnośnie stron, które odwiedzamy, lub co gorsze nasze dane!

Osobiście odradzam.

Co ciekawe, polityka prywatności (Privacy Policy) dla tej aplikacji w AppStore odnosi się do VVR: Portrait Video Rotator a nie do aktualnej aplikacji. Ktoś, kto zatwierdza aplikacje w AppStore dał dupy po całości.

Pomiędzy 26 ad 27 grudnia 2021 aplikacja Tube Cleaner (jak i kilka innych tego autora) zniknęła z AppStore 🙌


Podróbek ciąg dalszy

Po tym, jak Tube Cleaner zniknął z AppStore, a niejaki Anton Shcherbach starał ukryć swoją aktywność, blokując, chociażby dostęp do jego publicznego profilu na Facebooku szybko znalazł się kolejny cwaniak. Niejaki Yang Zongqun “wypuścił” aplikację Tube Blocker która jest kolejną podróbką Vinegar. Po raz kolejny warto uważać, co się używa, gdyż pod pretekstem usunięcia reklam z YouTube kto wie, co to rozszerzenie będzie robiło w tle.

Szkoda mi tylko autora Vinegar. Włożył w aplikację naprawdę sporo pracy i ciągle ją aktualizuje, dostosowując do zmieniających cię warunków. Problem w tym, że rozszerzenia do przeglądarki Safari są tworzone podobnie jak strony internetowe, których kod może każdy zobaczyć we własnej przeglądarce.

W pełni rozumiem rozgoryczenie autora, podczas gdy wypuścił kolejne to rozszerzenie o nazwie Search Filter. Apple naprawdę musi wziąć się w garść, gdyż, gdy nie ma wsparcia z ich trony dla małych deweloperów, to tracą na tym tylko użytkownicy.


Aplikacja Vinegar może i kosztuje $1.99 (£1.79 lub 8.99zł) to jednak warta jest swojej ceny. Warto również wspierać prawowitego autora, który aktywnie ulepsza aplikację dla nas, użytkowników.

Odnośniki

Komentarze
Kategorie