Andrzej Lepper (...)

“Minęła pewna epoka.”

Wszyscy tak twierdza, choć w przeszłości każdy mówił co innego.

O tej osobie można powiedzieć wiele. Ale co się rzuca na oczy, to fakt, ze w naszym kraju nie potrzeba wiedzy i wykształcenia. Wystarczy spryt, odrobina szczęścia, mocne gardło i twarde łokcie.

Taki był Andrzej Lepper. Bez wiedzy i wykształcenia a zaszedł dalej, niż nie jeden polityk po wyimaginowanych studiach.

Sam w swoim życiu miałem okres, w którym to postulaty partii Samoobrony trafiały do mnie. Nawet oddałem swój głos na nią w jednych wyborach.

Dalej oczywiście, w miarę zdobywania wiedzy i doświadczenia to się zmieniło. Porażała mnie prostota i prostactwo co niektórych ludzi w tej partii.

Andrzej Lepper był osoba z moich rejonów. Mój ojciec nawet miał okazje go poznać i dostać od niego oryginalny krawat Samoobrony.

Było minęło.

Najgorsze jest teraz to, ze wszyscy uważają się za jego przyjaciela, kolegę. Najpierw byli z nim, później opluwali go i mieszali z błotem, a teraz po śmierci wypowiadaj w jego kierunku same cieple słowa.

Moje pytanie: po co?

Rozumiem, że o zmarłym nie powinno mówić się źle, ale…

Człowiek miał problemy i widocznie dlatego że nie miał wsparcia wśród swoich, dlatego to zdecydował się na taki ruch. Nie potrzebne są teraz ciepłe słowa ludzi, którzy tak naprawdę uważali go za totalne dno.

Człowiekowi, przyjaciele i ich pomoc, potrzebna jest za życia a nie po śmierci. No cóż, każdy chce się teraz w jakimś sensie wybielić i pokazać na tle historii, że by on dla niego kimś więcej niż znajoma twarz czy kolegą z pracy.

Ktoś (…i to w dodatku z jego partii) powiedział, że człowiek się wiesza w nocy, a nie w dzień.

Pytam, a co to za różnica?

Zaraz jeszcze ktoś wpadnie na pomysł powołania komisji śledczej ds. śmierci Leppera i tak będziemy mieli kolejny cyrk, jak w przypadku śmierci Blidy.

Lepper się skończył, skończył już dawno.

Podziękować można prezesowi K. za koalicje i doprowadzenie do wewnętrznej wojny ludzi samoobrony, którzy teraz uważają się za jego przyjacieli, czy nawet “znajomych”.

“Andrew” sam sobie założył pętle na szyję, dogadując się z panem K. i Romanem G., a teraz życie zepchnęło go na taką krawędź, że trzeba było tylko tą pętle zacisnąć i skończyć z tym.

Wszystko mówi samo za siebie, a głosy o pochowaniu go na Wawelu, czy postawienie kilku-metrowego krzyża przed siedziba partii mówi samo za siebie.

Powtórka z rozrywki.

Jeszcze tylko czekać, aż padnie pomysł na postawienie pomnika. Lepper nie miał pomysłu jak zrobić to tak, aby było dobrze.

Ale czy w Polsce się wogule da?

Jego wszystkie akcje i sprawy sadowe to jak akt rozpaczy i bezustanne wołanie o pomoc, że w naszym kraju źle się dzieje.

Niestety, brak wsparcia nawet w swoich ludziach doprowadziło go tam, gdzie znajduje się teraz… a raczej gdzie będzie się znajdował… w trumnie.

Ale kto mu miał pomóc?!?

Wystarczy popatrzeć na jego ludzi. Są albo biedni albo przesadnie bogaci. Ci pierwsi robią wszystko to, aby się wybić. Ci drudzy są tylko po to, aby o nich mówiono i żeby czerpać z tego dalsze korzyści.

Co bardziej cwańsi zaprzyjaźnili się z braćmi K. i jak szczury uciekli z tonącego okrętu. Z jednego gnoju w drugi i teraz nosząc drogie garnitury wspominają… jakim to “dobym” człowiekiem był Andrzej Lepper.

Nie uważam tego człowieka za kogoś wybitnego, choć zrobił swoje… może trochę nie tak jak trzeba, zachłysnął się tym co dostał, ale jakoś poszło. I choć nie skończyło się tak, jakby chciał, może lepiej że był, niż żeby go nie było.

Kategorie